Autor Wiadomość
Vansinne
PostWysłany: Śro 6:24, 19 Wrz 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedł dorosły mężczyzna wysokiego wzrostu, trzymając luk w reku. Zaraz tez wypuścił druga strzale, równie celka. Trzeci wilk zwiał, a za nim poleciała reszta. Dziewczyna stała zaskoczona. Nie wiedziała co powiedzieć. Obcy mężczyzna podszedł do niej.
- co tu robisz mała? - zapytał.
ocknęła sie i wykrzyknęła urażona:
- nie taka mała!
- Dobrze, nie zrób mi krzywdy - powiedział drwiąco. - Jak się nazywasz?
- Łucja.
-Więc, Łucjo, wracaj już do domu, małe dziewczynki nie powinny się włóczyć po lesie w środku nocy.
- Nie jestem mała dziewczynką, a poza tym, co ci do tego? - Obruszyła się dziewczyna.
- Dobrze, rób sobie co chcesz, tylko nie licz na to, ze następnym razem ktoś zawadiacko wyskoczy zza drzewa i uratuje ci tyłek.
- Potrafię sama o siebie zadbać! - Ich kłótnie przerwała seria strzałów, nagle wszystko w lesie ucichło.
- lepiej się stąd zbierajmy, później o siebie zadbasz - Powiedział nieznajomy, lekko stukając ja w ramię.
Teraz razem uciekali . Łucja poczuła się bezpieczna . Raz w jej krótkim życiu ktoś ją uratował nie licząc matki , która broniła ją w domu , a sama znosiła krzywdę ojca . Jednak Łucja niezwracała uwagi na ów mężczyznę . Zatrzymała się chwilowo , głowę schiliła u dołu , a ręce zaciśnęła . Z małej istotki słychać było mocne łkanie .
-Chodź, nie ma na to czasu! - krzykną nieznajomy i pociągną ją za rękę. To dodało jej sil, łzy obficie spływały po jej policzkach, ale biegła, musiała przeżyć, teraz życie nie było jej obojętne, wreszcie wyznaczyło sobie cel. Cel, do którego będzie dążyć pomimo wszystko...
-Skąd się tu wzięłaś?-spytał mężczyzna. Popatrzył na mokrą jeszcze do łez twarz dziewczyny i zrozumiał, że Łucja chciała uciec od rzeczywistości, która ją zraniła.
-Uciekłam z domu-odparła hardo, wycierając mokre policzki. Jednak po chwili jej oczy znów wypełniły się łzami. Podszedł do niej i otarł jej łzy - Choć, na razie możesz zatrzymać się u mnie - powiedział i wziął ją za rękę. Jednak Łucja wyrwała swoją dłoń i odbiegła w las. Uciekała przed nim, sama nie wiedząc czemu. Mężczyzna zaczął ją gonić, przychodziło mu to łatwo, ponieważ miał długie nogi. Doganiał ją.
Marzycielka =)
PostWysłany: Wto 14:08, 18 Wrz 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedł dorosły mężczyzna wysokiego wzrostu, trzymając luk w reku. Zaraz tez wypuścił druga strzale, równie celka. Trzeci wilk zwiał, a za nim poleciała reszta. Dziewczyna stała zaskoczona. Nie wiedziała co powiedzieć. Obcy mężczyzna podszedł do niej.
- co tu robisz mała? - zapytał.
ocknęła sie i wykrzyknęła urażona:
- nie taka mała!
- Dobrze, nie zrób mi krzywdy - powiedział drwiąco. - Jak się nazywasz?
- Łucja.
-Więc, Łucjo, wracaj już do domu, małe dziewczynki nie powinny się włóczyć po lesie w środku nocy.
- Nie jestem mała dziewczynką, a poza tym, co ci do tego? - Obruszyła się dziewczyna.
- Dobrze, rób sobie co chcesz, tylko nie licz na to, ze następnym razem ktoś zawadiacko wyskoczy zza drzewa i uratuje ci tyłek.
- Potrafię sama o siebie zadbać! - Ich kłótnie przerwała seria strzałów, nagle wszystko w lesie ucichło.
- lepiej się stąd zbierajmy, później o siebie zadbasz - Powiedział nieznajomy, lekko stukając ja w ramię.
Teraz razem uciekali . Łucja poczuła się bezpieczna . Raz w jej krótkim życiu ktoś ją uratował nie licząc matki , która broniła ją w domu , a sama znosiła krzywdę ojca . Jednak Łucja niezwracała uwagi na ów mężczyznę . Zatrzymała się chwilowo , głowę schiliła u dołu , a ręce zaciśnęła . Z małej istotki słychać było mocne łkanie .
-Chodź, nie ma na to czasu! - krzykną nieznajomy i pociągną ją za rękę. To dodało jej sil, łzy obficie spływały po jej policzkach, ale biegła, musiała przeżyć, teraz życie nie było jej obojętne, wreszcie wyznaczyło sobie cel. Cel, do którego będzie dążyć pomimo wszystko...
-Skąd się tu wzięłaś?-spytał mężczyzna. Popatrzył na mokrą jeszcze do łez twarz dziewczyny i zrozumiał, że Łucja chciała uciec od rzeczywistości, która ją zraniła.
-Uciekłam z domu-odparła hardo, wycierając mokre policzki. Jednak po chwili jej oczy znów wypełniły się łzami. Podszedł do niej i otarł jej łzy - Choć, na razie możesz zatrzymać się u mnie - powiedział i wziął ją za rękę. Jednak Łucja wyrwała swoją dłoń i odbiegła w las. Uciekała przed nim, sama nie wiedząc czemu.
Vansinne
PostWysłany: Wto 7:30, 18 Wrz 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedł dorosły mężczyzna wysokiego wzrostu, trzymając luk w reku. Zaraz tez wypuścił druga strzale, równie celka. Trzeci wilk zwiał, a za nim poleciała reszta. Dziewczyna stała zaskoczona. Nie wiedziała co powiedzieć. Obcy mężczyzna podszedł do niej.
- co tu robisz mała? - zapytał.
ocknęła sie i wykrzyknęła urażona:
- nie taka mała!
- Dobrze, nie zrób mi krzywdy - powiedział drwiąco. - Jak się nazywasz?
- Łucja.
-Więc, Łucjo, wracaj już do domu, małe dziewczynki nie powinny się włóczyć po lesie w środku nocy.
- Nie jestem mała dziewczynką, a poza tym, co ci do tego? - Obruszyła się dziewczyna.
- Dobrze, rób sobie co chcesz, tylko nie licz na to, ze następnym razem ktoś zawadiacko wyskoczy zza drzewa i uratuje ci tyłek.
- Potrafię sama o siebie zadbać! - Ich kłótnie przerwała seria strzałów, nagle wszystko w lesie ucichło.
- lepiej się stąd zbierajmy, później o siebie zadbasz - Powiedział nieznajomy, lekko stukając ja w ramię.
Teraz razem uciekali . Łucja poczuła się bezpieczna . Raz w jej krótkim życiu ktoś ją uratował nie licząc matki , która broniła ją w domu , a sama znosiła krzywdę ojca . Jednak Łucja niezwracała uwagi na ów mężczyznę . Zatrzymała się chwilowo , głowę schiliła u dołu , a ręce zaciśnęła . Z małej istotki słychać było mocne łkanie .
-Chodź, nie ma na to czasu! - krzykną nieznajomy i pociągną ją za rękę. To dodało jej sil, łzy obficie spływały po jej policzkach, ale biegła, musiała przeżyć, teraz życie nie było jej obojętne, wreszcie wyznaczyło sobie cel. Cel, do którego będzie dążyć pomimo wszystko...
-Skąd się tu wzięłaś?-spytał mężczyzna. Popatrzył na mokrą jeszcze do łez twarz dziewczyny i zrozumiał, że Łucja chciała uciec od rzeczywistości, która ją zraniła.
-Uciekłam z domu-odparła hardo, wycierając mokre policzki. Jednak po chwili jej oczy znów wypełniły się łzami. Podszedł do niej i otarł jej łzy - Choć, na razie możesz zatrzymać się u mnie - powiedział i wziął ją za rękę.
alpha
PostWysłany: Pon 21:26, 17 Wrz 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedł dorosły mężczyzna wysokiego wzrostu, trzymając luk w reku. Zaraz tez wypuścił druga strzale, równie celka. Trzeci wilk zwiał, a za nim poleciała reszta. Dziewczyna stała zaskoczona. Nie wiedziała co powiedzieć. Obcy mężczyzna podszedł do niej.
- co tu robisz mała? - zapytał.
ocknęła sie i wykrzyknęła urażona:
- nie taka mała!
- Dobrze, nie zrób mi krzywdy - powiedział drwiąco. - Jak się nazywasz?
- Łucja.
-Więc, Łucjo, wracaj już do domu, małe dziewczynki nie powinny się włóczyć po lesie w środku nocy.
- Nie jestem mała dziewczynką, a poza tym, co ci do tego? - Obruszyła się dziewczyna.
- Dobrze, rób sobie co chcesz, tylko nie licz na to, ze następnym razem ktoś zawadiacko wyskoczy zza drzewa i uratuje ci tyłek.
- Potrafię sama o siebie zadbać! - Ich kłótnie przerwała seria strzałów, nagle wszystko w lesie ucichło.
- lepiej się stąd zbierajmy, później o siebie zadbasz - Powiedział nieznajomy, lekko stukając ja w ramię.
Teraz razem uciekali . Łucja poczuła się bezpieczna . Raz w jej krótkim życiu ktoś ją uratował nie licząc matki , która broniła ją w domu , a sama znosiła krzywdę ojca . Jednak Łucja niezwracała uwagi na ów mężczyznę . Zatrzymała się chwilowo , głowę schiliła u dołu , a ręce zaciśnęła . Z małej istotki słychać było mocne łkanie .
-Chodź, nie ma na to czasu! - krzykną nieznajomy i pociągną ją za rękę. To dodało jej sil, łzy obficie spływały po jej policzkach, ale biegła, musiała przeżyć, teraz życie nie było jej obojętne, wreszcie wyznaczyło sobie cel. Cel, do którego będzie dążyć pomimo wszystko...
-Skąd się tu wzięłaś?-spytał mężczyzna. Popatrzył na mokrą jeszcze do łez twarz dziewczyny i zrozumiał, że Łucja chciała uciec od rzeczywistości, która ją zraniła.
-Uciekłam z domu-odparła hardo, wycierając mokre policzki. Jednak po chwili jej oczy znów wypełniły się łzami...
Vansinne
PostWysłany: Nie 21:43, 05 Sie 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedł dorosły mężczyzna wysokiego wzrostu, trzymając luk w reku. Zaraz tez wypuścił druga strzale, równie celka. Trzeci wilk zwiał, a za nim poleciała reszta. Dziewczyna stała zaskoczona. Nie wiedziała co powiedzieć. Obcy mężczyzna podszedł do niej.
- co tu robisz mała? - zapytał.
ocknęła sie i wykrzyknęła urażona:
- nie taka mała!
- Dobrze, nie zrób mi krzywdy - powiedział drwiąco. - Jak się nazywasz?
- Łucja.
-Więc, Łucjo, wracaj już do domu, małe dziewczynki nie powinny się włóczyć po lesie w środku nocy.
- Nie jestem mała dziewczynką, a poza tym, co ci do tego? - Obruszyła się dziewczyna.
- Dobrze, rób sobie co chcesz, tylko nie licz na to, ze następnym razem ktoś zawadiacko wyskoczy zza drzewa i uratuje ci tyłek.
- Potrafię sama o siebie zadbać! - Ich kłótnie przerwała seria strzałów, nagle wszystko w lesie ucichło.
- lepiej się stąd zbierajmy, później o siebie zadbasz - Powiedział nieznajomy, lekko stukając ja w ramię.
Teraz razem uciekali . Łucja poczuła się bezpieczna . Raz w jej krótkim życiu ktoś ją uratował nie licząc matki , która broniła ją w domu , a sama znosiła krzywdę ojca . Jednak Łucja niezwracała uwagi na ów mężczyznę . Zatrzymała się chwilowo , głowę schiliła u dołu , a ręce zaciśnęła . Z małej istotki słychać było mocne łkanie .
-Chodź, nie ma na to czasu! - krzykną nieznajomy i pociągną ją za rękę. To dodało jej sil, łzy obficie spływały po jej policzkach, ale biegła, musiała przeżyć, teraz życie nie było jej obojętne, wreszcie wyznaczyło sobie cel. Cel, do którego będzie dążyć pomimo wszystko...
Nelly
PostWysłany: Nie 20:34, 05 Sie 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedł dorosły mężczyzna wysokiego wzrostu, trzymając luk w reku. Zaraz tez wypuścił druga strzale, równie celka. Trzeci wilk zwiał, a za nim poleciała reszta. Dziewczyna stała zaskoczona. Nie wiedziała co powiedzieć. Obcy mężczyzna podszedł do niej.
- co tu robisz mała? - zapytał.
ocknęła sie i wykrzyknęła urażona:
- nie taka mała!
- Dobrze, nie zrób mi krzywdy - powiedział drwiąco. - Jak się nazywasz?
- Łucja.
-Więc, Łucjo, wracaj już do domu, małe dziewczynki nie powinny się włóczyć po lesie w środku nocy.
- Nie jestem mała dziewczynką, a poza tym, co ci do tego? - Obruszyła się dziewczyna.
- Dobrze, rób sobie co chcesz, tylko nie licz na to, ze następnym razem ktoś zawadiacko wyskoczy zza drzewa i uratuje ci tyłek.
- Potrafię sama o siebie zadbać! - Ich kłótnie przerwała seria strzałów, nagle wszystko w lesie ucichło.
- lepiej się stąd zbierajmy, później o siebie zadbasz - Powiedział nieznajomy, lekko stukając ja w ramię.
Teraz razem uciekali . Łucja poczuła się bezpieczna . Raz w jej krótkim życiu ktoś ją uratował nie licząc matki , która broniła ją w domu , a sama znosiła krzywdę ojca . Jednak Łucja niezwracała uwagi na ów mężczyznę . Zatrzymała się chwilowo , głowę schiliła u dołu , a ręce zaciśnęła . Z małej istotki słychać było mocne łkanie .
Vansinne
PostWysłany: Czw 20:43, 02 Sie 2007    Temat postu:

[quote="Marzycielka =)"]Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedł dorosły mężczyzna wysokiego wzrostu, trzymając luk w reku. Zaraz tez wypuścił druga strzale, równie celka. Trzeci wilk zwiał, a za nim poleciała reszta. Dziewczyna stała zaskoczona. Nie wiedziała co powiedzieć. Obcy mężczyzna podszedł do niej.
- co tu robisz mała? - zapytał.
ocknęła sie i wykrzyknęła urażona:
- nie taka mała!
- Dobrze, nie zrób mi krzywdy - powiedział drwiąco. - Jak się nazywasz?
- Łucja.
-Więc, Łucjo, wracaj już do domu, małe dziewczynki nie powinny się włóczyć po lesie w środku nocy.
- Nie jestem mała dziewczynką, a poza tym, co ci do tego? - Obruszyła się dziewczyna.
- Dobrze, rób sobie co chcesz, tylko nie licz na to, ze następnym razem ktoś zawadiacko wyskoczy zza drzewa i uratuje ci tyłek.
- Potrafię sama o siebie zadbać! - Ich kłótnie przerwała seria strzałów, nagle wszystko w lesie ucichło.
- lepiej się stąd zbierajmy, później o siebie zadbasz - Powiedział nieznajomy, lekko stukając ja w ramię.
Marzycielka =)
PostWysłany: Czw 20:28, 02 Sie 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedł dorosły mężczyzna wysokiego wzrostu, trzymając luk w reku. Zaraz tez wypuścił druga strzale, równie celka. Trzeci wilk zwiał, a za nim poleciała reszta. Dziewczyna stała zaskoczona. Nie wiedziała co powiedzieć. Obcy mężczyzna podszedł do niej.
- co tu robisz mała? - zapytał.
ocknęła sie i wykrzyknęła urażona:
- nie taka mała!
- Dobrze, nie zrób mi krzywdy - powiedział drwiąco. - Jak się nazywasz?
- Lucja.

---

Ja to sie wysililam=). Oczywiscie le "l" poprawcie. Najpierw myslalam o Stasi...=)
Vansinne
PostWysłany: Czw 20:07, 02 Sie 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedł dorosły mężczyzna wysokiego wzrostu, trzymając luk w reku. Zaraz tez wypuścił druga strzale, równie celka. Trzeci wilk zwiał, a za nim poleciała reszta. Dziewczyna stała zaskoczona. Nie wiedziała co powiedzieć. Obcy mężczyzna podszedł do niej.
- co tu robisz mała? - zapytał.
ocknęła sie i wykrzyknęła urażona:
- nie taka mała!
- Dobrze, nie zrób mi krzywdy - powiedział drwiąco. - Jak się nazywasz?

_______

Imię niech ktoś jej wymyśli, mi do głowy przychodzą same tandetne pomysły
Marzycielka =)
PostWysłany: Śro 21:30, 01 Sie 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedl dorosly mezczyzna wysokiego wzrostu, trzymajac luk w reku. Zaraz tez wypuscil druga strzale, rownie celka. Trzeci wilk zwial, a za nim poleciala reszta. Dziewczyna stala zaskoczona. Nie wiedziala co powiedziec. Obcy mezczyzna podszedl do niej.
- co tu robisz mala? - zapytal.
ocknela sie i wykrzyknela urazona:
- nie taka mala!


(wiecej tu na razie nie pisze, bo jak dwie osoby ukladaja to traci sie uabawe=)
paulina.
PostWysłany: Śro 21:23, 01 Sie 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedl dorosly mezczyzna wysokiego wzrostu, trzymajac luk w reku. Zaraz tez wypuscil druga strzale, rownie celka. Trzeci wilk zwial, a za nim poleciala reszta. Dziewczyna stala zaskoczona. Nie wiedziala co powiedziec. Obcy mezczyzna podszedl do niej.
- co tu robisz mala? - zapytal.

(ale nie na forach xD sprawdzalam, czesto tak sie robi Mruga jak wylacze i wlacze forum to powinno dzalac, zaraz sprawdze xD bo na gg mi dziala )
Marzycielka =)
PostWysłany: Śro 21:13, 01 Sie 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedl dorosly mezczyzna wysokiego wzrostu, trzymajac luk w reku. Zaraz tez wypuscil druga strzale, rownie celka. Trzeci wilk zwial, a za nim poleciala reszta. Dziewczyna stala zaskoczona. Nie wiedziala co powiedziec.

(to jest przestawienie klawiatury angielska-niemiecka, niemiecka-angielska, niestety dziala tylko na klawiaturach angielskichh=(. Wiec jesli przestawisz, to napewno we wszystkoch mozliwych plikach pisemnych)
paulina.
PostWysłany: Śro 20:40, 01 Sie 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedl dorosly mezczyzna wysokiego wzrostu, trzymajac luk w reku. Zaraz tez wypuscil druga strzale, rownie celka. Trzeci wilk zwial, a za nim poleciala reszta.

(mylisz sie to na forum nie dziala xD tylko w wordzie, tak mi sie zdaje)
Marzycielka =)
PostWysłany: Śro 20:23, 01 Sie 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedl dorosly mezczyzna wysokiego wzrostu, trzymajac luk w reku. Zaraz tez wypuscil druga strzale, rownie celka. Trzeci wilk zwial.

(Nie jestem sama=). Jesli dobrze mysle, to jak sobie wcisciesz Schift i Ctrl(prawe) to powinno byc normalnie. Chyba, ze zle mysle=])
paulina.
PostWysłany: Śro 20:20, 01 Sie 2007    Temat postu:

Szła przez las, jej mokre już policzki znów pokryły się łzami. Ręka ją bolała, miała nowe siniaki na ciele. Nie mogła dłużej znieść, że w jej domu coraz częściej słychać krzyki i łkanie matki, nie chciała wracać do tego miejsca, którego już bała sie nazwać domem. "Czemu on to robi? Czemu taki jest?" - myślała gorączkowo. Ojciec był dla niej potworem. Połowę pensji, która miała być przeznaczona na utrzymanie rodziny przepijał z kolegami w barze. A potem wracał nad ranem i zaczynał się koszmar po pijaku. Wrzeszczał, przeklinał, bił. Dziś chciał czegoś więcej, więc uciekła, postanowiła, że nie da się więcej poniżać, że będzie tępić takich, jak on ...
Myśli mieszały sie jej w głowie. Nagle usłyszała warczenie; ze strachu zaczęła biec przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie uderzające w jej twarz. Nie poczuła, jak ciepła stróżka krwi przecięła jej twarz, nie zauważyła, kiedy wpadła na coś ogromnego i śmierdzącego, zalękniona, powoli spojrzała w górę, zobaczyła wielka tarcze księżyca w pełni. Zorientowała sie, ze śmierdzącym "czymś" było rozkładające sie ciało niedźwiedzia, wokół którego czaiły sie kojoty. Odwróciła się na pięcie, chcąc uciekać, ale została otoczona przez wściekłe wiki. Nie wiedziała co ma zrobić. Już miała sie poddać, kiedy ciało jednego z nich przeszyła drewniana strzała, z cienia wyszedl dorosly mezczyzna wysokiego wzrostu, trzymajac luk w reku.
(poprawcie bledy bo mi sie klawiatura zaciela)

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group